DLACZEGO CIĄGLE SIĘ MARTWIĘ? OD ADAPTACJI DO NAWYKU.
DLACZEGO CIĄGLE SIĘ MARTWIĘ? OD ADAPTACJI DO NAWYKU.
Spędzam z koleżanką babski wieczór. Jest dobra okazja, bo nasze córki wyszły razem na imprezę, mają wrócić o północy. Do 21:00 mam jeszcze całkiem dobry humor. Jednak na zewnątrz zaczyna się ściemniać i równie ponuro robi się w mojej głowie. Koleżanka coś opowiada, śmieje się, komentuje oglądany przez nas film. Mnie już ciężko się skupić, przytakuję jedynie w wymuszonym półuśmiechu. Widzę tylko jedno. Jak moja córka zostaje dziś porwana, ktoś ją atakuje, przesadziła z piciem i przewraca się raniąc się w głowę, albo ktoś podrzuca Jej coś do drinka. Coś się jej stanie! Łapię za telefon, chcę sprawdzić czy wszystko ok, inaczej zwariuję. Znajoma mnie powstrzymuje, mówi żebym nie przeszkadzała dziewczynom w dobrej zabawie, niech odetchną od nas trochę… A ja czuję, że nie wytrzymam do tej północy. Serce wyrywa się z klatki piersiowej, ciężko mi się oddycha, czuję ucisk w skroniach. Nie dam rady, muszę wiedzieć, czy wszystko w porządku… Udaję spokój, po czym wychodzę do łazienki i piszę do córki sms. Odpisuje po chwili, że wszystko gra, a ja wracam do pokoju już z pełnym uśmiechem, chociaż w głowie odzywa się pytanie: „dlaczego ciągle się martwię”?
Jeśli jesteś osobą, która często się martwi, zapewne podobnych scenariuszy zdarzeń, dotyczących bliskich, siebie lub świata wokół masz za sobą nieskończenie wiele. Czy jednak martwienie się jest nam potrzebne? Możesz zapytać, “jak przestać martwić się o bliskich, jeśli ich kochamy”? Otóż martwienie się może być przydatne w określonych okolicznościach, ale może też przerodzić się w nawykowe, niekiedy obsesyjne zamartwianie i wtedy staje się wyraźnie szkodliwe.
KIEDY MARTWIENIE SIĘ JEST W PORZĄDKU?
Jesteśmy istotami pełnymi emocji i trudno byłoby nam zamieniać się w nic nie czującą skałę w obliczu różnych, niekorzystnych sytuacji. Jeśli na przyjemne zdarzenia reagujemy entuzjastycznie, to i na te negatywne możemy odpowiadać trudniejszymi emocjami i jest to zupełnie naturalne. Jeśli zdarzyło się coś obiektywnie niepomyślnego lub mamy równie obiektywne powody do tego, aby martwić się o coś, co może się rzeczywiście wydarzyć, to martwienie się może pełnić funkcję adaptacyjną. Oznacza to, że dzięki niemu lepiej skoncentrujemy się na danym problemie i będziemy skłonni do poszukiwania konstruktywnych rozwiązań. Na przykład jeśli w połowie miesiąca widzę, że mój domowy budżet w drastycznym tempie maleje, zacznę bardziej uważać. Jeśli widzę, że od tygodnia codziennie mojego synka boli głowa i żołądek, pójdę z nim do lekarza. Jeśli mąż niejednokrotnie nie wraca na noc, porozmawiam z nim. Mówimy więc tu o realnych sytuacjach, co do których mamy wyraźne powody do zmartwień i na które mamy też wpływ swoim działaniem. Dzieją się one raz na jakiś czas i tylko wokół nich jesteśmy skłonni się martwić. Gdy sytuacja zostaje rozwiązana, nasze zamartwianie również odchodzi, nie przeradzając się tym samym w długotrwałe, nadmierne przejmowanie się.
KIEDY MARTWIMY SIĘ ZA BARDZO?
Jak wiemy, często powtarzana czynność prowadzi do nawyku. Dokładnie tak samo jest z martwieniem się. Jeśli nagle zauważamy, że właściwie martwimy niemal o wszystko, powtórnie analizujemy to, co już się wydarzyło lub piszemy czarne scenariusze przyszłych zdarzeń i robimy to często, powinna zapalić się nam czerwona lampka. Jeśli przy tym wszystkim odczuwamy objawy ze strony ciała (np. napięcia, przyspieszone bicie serca, ucisk w klatce piersiowej lub żołądku, pobudzenie, etc.) i wyraźnie towarzyszące silne emocje, to znak, że zamartwianie zaczęło przybierać niekorzystną dla nas formę. Pomimo tego, że to, czym się martwimy, to zazwyczaj kreacja naszej wyobraźni, nie odnosząca się do rzeczywistości, to nasz umysł nie jest w stanie rozróżnić, czy jesteśmy w bezpośrednim zagrożeniu, czy nie i za takie je uznaje. Stąd pełna niepokoju reakcja naszego organizmu, przygotowującego się do walki z “zagrożeniem”. Martwiąc się nawykowo i zauważając, że czynność ta nie jest dla nas dobra, możemy zacząć się martwić tym, że się martwimy, co wprowadza w nas w kolejną, lękową spiralę.
MARTWIĘ SIĘ, BO CIĘ KOCHAM
Wiele osób uzasadnia swoje zamartwianie o bliskich miłością do nich. Zwróćmy jednak uwagę na osoby, które kochają i jednocześnie nie odchodzą od zmysłów w martwieniu się o nie. Jest to zatem możliwe. Możemy bowiem troszczyć się o bliskich wyobrażając sobie ich dobro, szczęście i pełne radości życie, a nie “uśmiercając” ich w myślach. Słowo “martwić się” pochodzi właśnie do śmierci, uśmiercania, zabijania. Od XVI wieku przerodziło się w kłopot, zgryzotę. Myślę jednak, że to pierwotne znaczenie jest dokładnym wyrazem tego, co tworzymy w naszych myślach martwiąc się. Wyobrażamy sobie śmierć, chorobę, zagładę, zniszczenie, czy osamotnienie, zabijając jednocześnie wszystko to, co piękne i dobre w naszych bliskich lub nas samych.
JAK PRZESTAĆ SIĘ MARTWIĆ?
Choć myśli pełne zmartwień wydają się być na tyle natrętne i silne, że niemożliwym jest ich wygaszenie, to istnieją sposoby na pracę z nimi. Pierwszym krokiem na pewno jest ich wyłapanie, zauważenie, nazwanie. Rozróżnienie, na które z nich mamy wpływ i możemy podjąć działanie, a na które wpływu nie mamy. Również z naszymi obawami o hipotetyczne wydarzenia możemy popracować, na przykład konfrontując je z rzeczywistością i przyjmując formę zdrowego myślenia. Nasze objawy ze strony ciała mogą także zostać ukojone, poprzez odpowiednią relaksację i pełne akceptacji podejście do nich. To, co bardzo się przydaje, to zdobycie wiedzy na temat mechanizmu zamartwiania i lęku (m.in. zrozumienia wrażenia pseudo-kontroli nad wydarzeniami, możliwych przyczyn i czynników podtrzymujących), a potem nauka odpowiedniego zarządzania nim. Pamiętajmy, że największy nasz lęk wywołuje to, co jest nam nieznane. Im lepiej to poznamy, tym mniejsze mamy przed tym obawy.
Szukasz odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego ciągle się martwię?” Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat zamartwiania, poznać różne strategie radzenia sobie i popracować zarówno grupowo, jak i indywidualnie ze mną, nie wychodząc przy tym z domu, zapraszam serdecznie na udział w sześciotygodniowych “Warsztatach online dla martwiących się za bardzo”. Start już 8 listopada!
- Gdy lęk podcina skrzydła. O książce „Jak pozbyć się lęku i zacząć żyć” Pippy Grange - 16 listopada, 2021
- Jak ciało może pomóc psychice? O książce „Odetnij napięcie” - 3 listopada, 2021
- Perfekcyjnie ukryte cierpienie – o książce „Perfekcyjni do bólu” - 5 lipca, 2021