JAK TO SIĘ ROBI W

JAK TO SIĘ ROBI W … WIELKIEJ BRYTANII?

Do opowiedzenia nam o tym, jak wygląda praca psychologa w Wielkiej Brytanii, zaprosiłam Panią Magdalenę Czyżyk, która jest psychoterapeutką egzystencjalną i polskim neuropsychologiem z kilkunastoletnim doświadczeniem zawodowym, prowadzącym poradnię Balance&Change  w Londynie.

L.: Jak wyglądała Pani ścieżka kariery zawodowej? Co spowodowało, że zdecydowała się Pani zostać psychologiem?

Magdalena Czyżyk: Myślę, że zdecydowanie zbyt wcześnie trzeba zadecydować o swoim przyszłym losie i kiedy kończyłam szkołę średnią, nie wiedziałam, co chcę robić w życiu. Byłam w stanie wyobrazić sobie siebie jako psychoterapeutkę, historyka sztuki, filozofkę, dziennikarkę, astrofizyka, a nawet religioznawczynię, ale tak naprawdę nie miałam pojęcia, co te zawody realnie mają do zaoferowania. Filozofia, którą studiowałam jako pierwszą, łączyła w sobie wszystkie te dziedziny i dała mi czas na ustalenie samej ze sobą, co mi najlepiej w życiu wychodzi. Najlepiej wychodziły mi spotkania z ludźmi. Powoli stawało się jasne, że muszę zostać psychologiem po prostu! Studiując psychologię, pracowałam w agencji Public Relations i pisałam przewodniki po świecie, co ostatecznie pokazało mi, że nawet ciekawe zawody nie przynoszą poczucia satysfakcji w życiu, jeśli nie są naszą drogą. Moja droga wiodła przez szpitale psychiatryczne, hospicja  i miejsca stażowania, gdzie można było dotknąć istoty człowieczeństwa i pozwolić sobie na niej się zatrzymać. Moja pierwsza praca, w klinice neurologii szpitala Bródnowskiego, jako świeżo upieczonego neuropsychologa na początku wydawała mi się tak fantastyczna, że zastanawiałam się, kiedy ktoś to odkryje i przestanie mi płacić, bo było dla mnie jasne, że i tak się nie zwolnię. Oczywiście potem mój entuzjazm trochę opadł, a dopadła rzeczywistość NFZ-owskich kolejek  i sfrustrowanych zarówno pacjentów, jak i lekarzy kolejnych oddziałów: rehabilitacji, kardiologii, neurochirurgii. Pewną odmianą były zajęcia praktyczne ze studentami Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, a największą – szkoła psychoterapii egzystencjalnej, którą kończyłam, a jednocześnie w tym czasie współorganizowałam w Polsce. To ten wybór ostatecznie określił moją dalszą drogę zawodową. Obecnie pracuję głównie jako psychoterapeutka, rzadziej jako neuropsycholog.

M.L.: Jakie wymagania należy spełnić, aby móc praktykować zawód psychologa? Czy było Pani trudno rozpocząć pracę w obcym kraju?

M. Cz.: Do Wielkiej Brytanii nie przyjechałam ani z powodów finansowych, ani rozwojowych, ale osobistych. Z ciężkim sercem opuściłam Warszawę i dobrze funkcjonującą praktykę prywatną. Szczęśliwie szybko pokochałam spektakularny Londyn i zdecydowałam się otworzyć tu firmę. Tak powstało „Balance&Change” (https://www.polskineuropsycholog.co.uk/). Cieszyła mnie możliwość rozwoju, jaką daje życie tutaj i ta niezliczona, w porównaniu do Polski, ilość szkół, szkoleń i konferencji psychologicznych. Polska jest bardzo sztywna pod tym względem i PTP z nieufnością odnosi się do wszystkich współczesnych form psychoterapii, np. włączających pracę z ciałem czy poziom duchowy (wartości osobistych) jako nieodłączne elementy poczucia wewnętrznego balansu i pełni. W Anglii nie ma takich ograniczeń, towarzystwa psychoterapii (choć są bardzo sformalizowane) bardziej holistycznie widzą proces integracji wewnętrznej. Warunkiem legalnej pracy tutaj jest przynależność do jednego z takich stowarzyszeń.

Proces potwierdzania moich kwalifikacji nie należał do najprzyjemniejszych: morze wypełnianych dokumentów, przedstawianych poświadczeń dyplomów, referencji od profesorów, z którymi pracowałam. Generalnie, póki Wielka Brytania nie wyjdzie z Unii, istnieje obowiązek uznania dyplomów innych krajów unijnych na podstawie Mutual Recognition of Professional Qualifications (MRPQ). Problem w tym, że jeden z moich dyplomów dostałam przed wejściem Polski do Unii. Finalnie o przyjęciu mnie do British Psychological Society w charakterze specjalisty zadecydowało uczestnictwo w publikacjach naukowych z zakresu neuropsychologii i praca dla WUM-u.

Jeśli chodzi o kwestie językowe, to w Warszawie od wielu lat pracowałam z anglojęzycznymi klientami. Szczerze mówiąc, proporcje języka polskiego do angielskiego w pracy nie zmieniły mi się wcale. Większość zgłaszających się do mnie po pomoc osób to Polacy mieszkający w Londynie i okolicach, którzy znaleźli mnie przez moją stronę (polskineuropsycholog.co.uk) albo profil Balance&Change na fb.

M.L.: Jakie są możliwości pracy w zawodzie psychologa w Wielkiej Brytanii? Czy chodzenie do psychologa jest stygmatyzowane?

M. Cz.: Wielka Brytania prowadzi dużą kampanię na rzecz walki z zaburzeniami psychicznymi. Nawet rodzina królewska się w nią włączyła, opowiadając publicznie o swoich problemach emocjonalnych i potrzebie pomocy w tych momentach. Dzięki tym akcjom jest duże zapotrzebowanie na specjalistów, co zdecydowanie ułatwia znalezienie pracy w tym zawodzie. Nie tylko placówki NHS-u (odpowiednik polskiego NFZ), ale i liczne fundacje, szkoły, preschools, ośrodki pomocy, firmy, a nawet urzędy miejskie zatrudniają psychologów. Coraz więcej ludzi nie radzi sobie z lękiem i nastrojem, więc posiadanie „shrinka” stało się raczej normą niż odstępstwem od niej.

M.L.: Co najbardziej lubi Pani w swojej pracy, a co uważa za najtrudniejsze?

M. Cz.: Najpiękniejsza w mojej pracy jest możliwość uczestniczenia w procesie przemiany trudności, bólu i cierpienia w coś dobrego: dobre życie, budujące relacje, wzrost wewnętrzny, szczęście i życiową mądrość.To ogromne poczucie satysfakcji móc być tego obserwatorem i częścią. To czasami daje poczucie jakby wchodzić z kimś do mrocznego labiryntu, powoli zapalać tam światła, a na końcu pokazać, że tak naprawdę od dawna już jesteśmy w cudownym, zaczarowanym ogrodzie.

To, co jest najtrudniejsze, to praca z ludźmi, którzy tak naprawdę nie chcą poznawać siebie i oczekują, że dostaną gotowy przepis na nowe życie. A nawet jeśli dostają jakieś wskazówki, to złoszczą się, że  to oni musieliby coś zmienić, a nie ja, partner czy świat wokół nich.

M.L.: Co poradziłaby Pani młodzieży lub absolwentom psychologii decydującym się na wybór zawodu psychologa w Wielkiej Brytanii?

M. Cz.: Każdemu psychologowi na świecie radziłabym zacząć od własnej terapii. Nie wyobrażam sobie gorzej przygotowanej do zawodu osoby niż ta, która sama nie przeszła procesu, który zamierza fundować innym ludziom. Bo tego niestety nie da się zastąpić nawet najlepszym szkoleniem czy najgłębszymi rozmowami z przyjaciółmi. Uważam, że to nie przynależność do stowarzyszeń psychologicznych, ale ilość godzin własnej terapii psychologa powinna być jawna. Jeśli chodzi o Polaków kończących psychologię w Wielkiej Brytanii, sugeruję terapię po polsku, jeśli jest to pierwszy język dzieciństwa i czasów, kiedy formowała się struktura ich osobowości. Ekspresja emocji w języku, w którym się one kształtowały, odgrywa tu kluczową rolę. Wszyscy tu po pewnym czasie zaczynają mówić mieszanką języków i to, w jaki sposób jej używamy, też dużo mówi o tym, co się z nami wewnętrznie dzieje.

L.: W jaki sposób brexit zmieni zasady dotyczące uprawiania zawodu psychologa przez Polaków?

Myślę, że na obecną chwilę nawet Theresa May nie wie, jak brexit zmieni jej życie :))))))

neuropsycholog

Magdalena Czyżyk – psychoterapeutka (założycielka i członkini polskiego oddziału towarzystwa psychoterapii egzystencjalnej GLE- International) oraz akredytowany psycholog (Chartered Psychologist of British Psychological Society), neuropsycholog z kilkunastoletnim udokumentowanym doświadczeniem klinicznym. Prowadzi poradnię Balance&Change  w Londynie.

 

Previous

NIE DAM RADY WSTAĆ. JAK PORADZIĆ SOBIE ZE ZŁYM SAMOPOCZUCIEM O PORANKU?

Next

KRYZYS WIEKU MŁODEGO

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Check Also